czwartek, 20 października 2011

Piosenka Tygodnia: Nie ogarniam


Dlaczego: Ten cykl nie miał być dewiacją moich nastrojów psychicznych, ale dziś będzie. W tym tygodniu wyjątkowo nie mogę znaleźć miejsca dla siebie w muzycznym świecie. Zimna obskurna szarzyzna na dworze, przeziębienie, brak wyraźnego sensu w tym wszystkim, powoduje że muzyka też jest gorzej przeze mnie odbierana, nic do mnie nie przemawia w pełni. Nawet The Upsetters ze swoim głębokim pulsującym dubem brzmią jakoś topornie, D'Angelo z gorącym soulowym brzmieniem uderza w moje uszy jak obuch, tu chyba nawet free jazz nie pomoże, coś jest kurwa nie tak... Na szczęście są jednak rzeczy które mnie nie zawiodły.. Na złe dni lekarstwem zawsze jest niezawodny Marvin Gaye który swoim albumem "I Want You" pomógł mi choć na chwile zapomnieć o bożym świecie (no może oprócz płci pięknej, w końcu Marvin wzdycha do niewiast przez cały czas trwania tego raju). Poczujcie tą magię chociaż przez chwilę i sprawdźcie ten numer. Następną sprawą jest Mingus, tak Charles Mingus, dopiero nie dawno przekonałem się do jego wspaniałej twórczości, ostatnio bardzo często gości na moich playlistach, ten gościu jest mistrzem. Chciałbym Wam ładnie i barwnie opowiedzieć o muzyce jaką tworzy ale nie mam za dużo do powiedzenia o jazzie, nie wiem jak wypada na tle innych znaczących graczy na scenie, tyle klasycznych wydawnictw jeszcze nie słyszałem, ale spokojnie, nadrabiam straty. Zamiast słów łapcie to, na dzisiejszy dzień idealne.. Zazwyczaj nie piszę tutaj o książkach które czytam, a raczej nigdy nie pisze tutaj o książkach. Dzisiaj dzień łamania zasad, Piosenka Tygodnia jest pełna osobistych narzekań, zamiast jednego utworu są dwa.. no to niech będzie i książka. Słyszałem kiedyś z kogoś ust że twórczość Bukowskiego to "rozpierdol i syf", nawet u Elda w którymś tam numerze jest wers "Z Bukowskim się łajdaczę i zawszę kończę marnie", nic z tych rzeczy! Pomimo tego że bohaterem "Kobiet" które teraz czytam jest alter ego autora, czyli Henry Chinaski, fabuła powieści w dużej mierze wzorowana jest na prawdziwym życiu prywatnym Bukowskiego które jak wiadomo nie spodobało by się starszym Paniom obok których siedzisz w kościele o szóstej rano, przeczę wszystkim wcześniej wymienionym przeze mnie cytatom, i powiem Wam że czyta mi się to całkiem przyjemnie. Miła książka która skutecznie daje mi zapomnieć o tym co wczoraj i jutro chociaż na chwile, a nawet mogę powiedzieć że mnie bawi. Forma jaką jest napisana książka jest prosta, słownictwo surowe, co tylko wg. mnie dodaje wiarygodności. Twórczość Bukowskiego dla mnie jest porównywalna z filmami prezentującymi gatunek "czarny humor". Bukowski był draniem, ale bez tego łajdactwa czym była by jego proza...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz