niedziela, 1 września 2013

Piosenka Tygodnia: Gil Scott-Heron - Your Soul And Mine


Dlaczego: Są dwa czynniki dla których uważam że cały album (I'm New Here) jest niesamowity, po pierwsze jest wypowiedzią odchodzącego z pełną świadomością człowieka, który w realiach odszedł rok później, na zawsze, po drugie muzyka zawsze była tylko tłem dla słów Gila, tym razem jest nad wyraz duszna i zawiera dużo syntetycznych akcentów. Utwór od początku jest minimalistyczny, zawiera krótkie, powielone syntezatory które dławią oddech w połowie, dopiero w ostatnich kilku sekundach podkład rozpościera się, wpada w ucho, jak w oczy światło w czarnym tunelu, po czym się kończy, wyobraźnia dopowiada dźwięk respiratora który nie wychwytuje już tętna. 

So if you see the vulture coming, flying circles in your mind
Remember there is no escaping for he will follow close behind
Only promise me a battle, battle for your soul and mine
And mine, 
And mine

piątek, 23 sierpnia 2013

Piosenka Tygodnia: Digital Mystikz - Anti War Dub


Dlaczego:  No w końcu się dorwałem do Cyfrowych Mistyków, w tym tygodniu Mala i Coki dominują w moich głośnikach, z tej okazji Piosenką Tygodnia jest numer z którym zacząłem przygodę z tymi sympatycznymi kolesiami z South London, stolicy dubstepu. Dubstep jest naturalną miejską adaptacją jamajskiej muzyki zwanej dubem, a Mistycy jak dla mnie są najbardziej DUBowi z całego dubstepu, jakkolwiek to nie brzmi, a jeśli sądzisz inaczej to pokaż mi bliższy korzeniom kolektyw, będę wdzięczny. No i panie prezydencie, premierze, ten sampel saksofonu ściska moje muzyczne czucie niemiłosiernie, i z całą pewnością tak każdy element tego utworu jest absolutnym kosmosem od wokalu Spen G po perkusje. DMZ!

wtorek, 20 sierpnia 2013

Tygrys, Lew, Klapki



Czytając Klapki Kubota (#blog #podróże #backpackers:) #autostop), sprawdzałem sobie muzykę z krajów które akurat były opisywane, i przy epizodzie z Kambodżą zapoznałem się z zespołem Dengue Fever prezentującym popowe kambodżańskie granie w Los Angeles. Słuchając sobie kawałka Ethanopium od razu się zorientowałem że to był samplowane w As We Enter Nasa i Damiana Marley'a, nic bardziej mylnego.. Na szczęście nie musiałem pytać Damiana (który odpowiada za produkcje większości tracków na albumie), bo jest whosampled i wikipedia, które zgodnie powiedziały mi że sampel pochodzi z  
Yègellé Tezeta, muzyka i aranżera etiopskiego pochodzenia, ojca Ethio-jazzu- Mulatu Astatke, a Ethanopium, jest tylko coverem. 

Pisząc to chciałbym zaakcentować dwie rzeczy:
1. Jest to jeden z miliona przykładów jak szerokie muzyka ma powiązania, nawet pozornie nie związani ze sobą artyści, z odległych nurtów muzycznych, i z bardzo odległych sobie krajów mają ze sobą dużo wspólnego, świat muzyczny jest jak natura, w nim nic nie ginie.
2. Samplowanie to bardzo pożyteczny wynalazek który przemyca do uszu młodego słuchacza klasykę i niszę, o której nie miałby w innym wypadku pojęcia.





Idąc dalej chciałbym powiedzieć że nie mam pojęcia dlaczego album Distant Relatives został tak słabo oceniony, kiedy jest na prawdę dobry, muzycznie, spójny.. Może dlatego że muzycy znów ktoś walą wyświechtanymi tekstami typu Africa Must Wake Up, albo że do współpracy został zaproszony Lil' Wayne? Nie ważne dla mnie, brzmi to wszystko tak jak ma brzmieć, muzycznie jest bardzo przyzwoicie, żaden punkt nie odstępuje od reszty, wszystko trzyma się kupy i jest dla mnie trzynastoma numerami bezstresowej, aczkolwiek zaangażowanej muzyki. No i powiem nawet że ten twór w dyskografii Nasa wygląda na prawdę dobrze, bo niestety God's Son często dobiera sobie słabe beaty.Wiele razy już wspominałem o kreatywnym samplingu, i tutaj sobie przeczę kiedy mówię że to są dobre produkcje.ale w tym wypadku mi to w ogóle, ale w ogóle nie przeszkadza kiedy panowie na nich dają z siebie na prawdę dużo, dobrym przykładem jest Promised Land, który jest całkowitym zerżnięciem muzycznym Dennisa Browna, ale też jest wspaniałym przykładem jak dobrze nawijać na dubujących podkładach, tak więc grzech wybaczony.



Ethanopium teraz w moich oczach jak był wspaniałym numerem, tak po odkryciu że to cover, zmalał gwałtownie z takiego powodu, że mało w nim jakiejkolwiek interpretacji, po prostu jest prawie reprodukcją Yègellé Tezeta. W każdym razie nie do tego służy mi ten akapit aby umniejszyć tym muzykom, wręcz odwrotnie, każdy z Was po przesłuchaniu tych wszystkich wyżej wymienionych numerów na pewno nie sprawdzi nic od Dengue Fever, więc mam misję sprostowania ujmy którą sam zaserwowałem. Najlepszym sposobem na rehabilitację w Waszych oczach będzie mój ulubiony ich numer Tiger Phone Card, który Wam powie więcej niż tysiąc moich słów:


A co do Mulatu Astatke to właśnie dostałem kopa w swoją żyć żebym w końcu sprawdził coś od tego Typa, i właśnie to robię.

 


niedziela, 11 sierpnia 2013

Piosenka Tygodnia: Black Uhuru - What Is Life (Original Full Lenght Mix)


Dlaczego: tak na prawdę w tym tygodniu nie ma Piosenki Tygodnia, ale że mnie przez długi czas nie było, a utworów było wiele, tak więc łapcie. Tak się składa że wielu ludzi jest się w stanie cieszyć życiem na prawdę tylko kiedy są pod wpływem na imprezie zostawiając swoje problemy w domu. Jak już tak stawiamy sprawę to ten utwór jest idealny na domówki i wszelakie tego typu wydarzenia, wiem to z autopsji. 

What is life? Life is a treat
What is life? Nothing but cheat



wtorek, 6 sierpnia 2013

GUESS WHO'S BACK

To nie o klasycznym numerze od Rakima z 1997 roku, tylko o moim powrocie do blogerskiej gry. Dlaczego mnie nie było? Zapał zgasł, byłem pewien że nic nie wnoszę do tego internetowego światka, pomimo tego iż zawsze utrzymywałem że robię to tylko dla siebie, no chyba jednak nie do końca tak było jeśli się z kimkolwiek porównywałem. Tak czy siak ostatnio nosiłem się z pomysłem reaktywacji, nawet sobie poczytałem stare posty i z czasem moje postrzeganie ich nie jest złe, wręcz przeciwnie,uważam że to całkiem dobry kawał mięcha, a teraz będą jeszcze lepsze. Trochę czasu minęło, mrowie płyt przeleciało przez głowę w końcu.

W moich planach internetowej hustlerki znajduje się odnowa szaty graficznej, bo co jak co,ale na to patrzeć nie mogę, i przywrócenie cyklu Piosenka Tygodnia, reszta to już będzie czysty spontan, bez reguł i bez schematów, żadnej normy, w końcu jestem tutaj Panem i Władcą.

Na dzień dobry zapraszam do posłuchania kilku płyt które zrobiły na mnie ostatnio duże wrażenie:

1. Kanye West - Yeezus (2013)


















Ah, Yeezy Yeezy how you do it huh?!, no kurwa jak, powiedz mi, jak to robisz że za każdym razem Twój album jest krokiem w przód w tej zapyziałej rap grze? Jak to robisz że każdy Twój kolejny album jest bezczelnie przebojowy? Jak to robisz że to zawsze trzyma się kupy pomimo armii skrajnie różnych beatmaker'ów, i w tym wypadku tak różnych wpływów jak dancehall, industrial, i indie? Jak to robisz że uważasz że jesteś bogiem, a nadal masz rzesze fanów? Kanye jest w stu procentach pewien tego co robi, i siebie samego, i to jest właśnie klucz do sukcesu, jeśli jesteś czegoś pewien i nie masz żadnych, nawet najmniejszych wątpliwości owoce chociaż mroczne będą obfite. Wspaniała współczesna muzyka.

2. Selda - Selda (1976)


















Ostatnio w moim regionie odbywał się Tydzień Kultury Beskidzkiej, na którym niezłą furorę zrobił zespół z Turcji, także w moim wypadku, dlatego następnego dnia od razu jak wstałem z łóżka sięgnąłem po muzykę z tego kraju. No i nie spodziewałbym się że od razu trafię na coś co było samplowane przez rap beatmakera, a mianowicie przez Oh No dla Mos Defa, a ten kawałek to Ince Ince. Cała płyta jest świetną porcją muzyki, i znów daje mi do zrozumienia ile wspaniałej muzyki spoza Europy i Stanów Zjednoczonych pozostaje zamkniętej w granicach kraju, pomimo tego że zasługuje na wyciek bardziej niż Gangnam Style. Jestem zachwycony, zawsze podobała mi się muzyka która łączy charakterystykę jakiejś konkretnej kultury w tym wypadku tureckiej z nowym prądem w muzyce, dlatego tak bardzo lubię black metal np.

3. Burial, Four Tet & Thom Yorke - Ego / Mirror (2011)



















Jest mało artystów którymi jestem oczarowany do tego stopnia że sprawdzam wszystko w czym kiedykolwiek maczali palce, z pewnością do nich należy William Bevan czyli Burial, kocham tą muzykę. No i znów przepiękny materiał, wzruszający swoim brzmieniem co prawda może mniej niż solowe wyczyny Bevana. Od zawsze sobie zadaje pytanie co to kurde blaszka jest Radiohead? dlaczego ich krążek OK Computer jest najlepiej ocenianym albumem na moim ulubionym Rate Your Music? Nadal tego nie wiem, ale jestem bliższy sprawdzenia tego, po usłyszeniu wokalisty tego zespołu na podkładach tych zacnych artystów. Thom ma wyczucie podkładu, jego wokal współgra fantastycznie z beatem, poza tym udowodnił że ma otwartą głowę jeśli współpracuje z muzykami spoza swojej branży, chociaż kto wie, może to na prawdę ten sam krąg ludzi zagubionych w wielkomiejskiej dżungli... Co do produkcji to od razu słychać za które elementy produkcji odpowiada który artysta, jak zwykle Burial na poziomie swojej indywidualnej wirtuozerii sampluje wokal i dzierga swoje ambientowe narkotyczne wibracje. Wnioskuje że za resztę odpowiada Four Tet którego nie znam praktycznie wcale, ale nie odstaje poziomem od roli reszty muzyków. Kawał dobrej nocnej muzy.