czwartek, 31 maja 2012

Piosenka Tygodnia: A$AP Rocky - Bass


Dlaczego: Wydawało mi się że jestem odporny na takie debiuty, ale okazało się że nie, możliwe że trafił na okres roku w  którym taka muzyka rajcuje mnie najbardziej, zaczyna się lato. W A$APie wyczuwalna jest inspiracja brudnym południem z Houston, widać to w refrenach chopped n' screwed, w upodobaniach do popularnego na południu specyfiku zwanego purple drunk (syrop na kaszel zawierająy kodeinę, zmieszany z tonikiem, podobno to właśnie po spożyciu najlepiej się odbiera tak zmiksowany rap). Muzyka Rockyego jest smaczną krzyżówką dwóch stylistyk, południowego mainstreamu z wschodnim. Raper nie jest tytanem mikrofonu ale jest to całkowicie nieważne kiedy wnosi na tą zakurzoną scenę świeżość i wszystko co robi ma wspaniałą atmosferę. Beat stworzył Clams Casino którym trzeba się zainteresować, bo przyznam się szczerze robi to na mnie takie samo wrażenie jak podkłady Ski Beatza na "Pilot Talk". Podkład razem z "posiekanym i wykręconym" wokalem wchodzi w reakcje która powoduje u mnie bezwarunkowe kiwanie głową. SWAG!

 

poniedziałek, 28 maja 2012

V.A. - Maybach Music Group Presents Self Made Vol. 1




Surfując po youtubie przez przypadek natrafiłem na "Pandemonium", potem na "Ima Boss", a na końcu na "Tupac Back", wszystkie utwory zainteresowały mnie dosyć mocno, treścią, formą, charakterem. Zacząłem się interesować tą formacją, załatwiłem sobie tę o to kompilacje "Maybach Music Group Presents Self Made Vol. 1". No i powiem wam że chodzi to za mną zapętlone od kilku dni, co nie znaczy że krążek zasługuje na maksymalną ocenę...


Słucham różnej muzyki, w tym także brazylijskiego zespołu Sarcofago którego teksty oscylują wokół agresji, bluźnierstwa, czy jeśli ja tego słucham to znaczy że jestem heretykiem albo socjopatą? Nic z tych rzeczy. Czy oglądasz horrory bo fascynujesz się strachem albo lubisz widok cierpiących ludzi? Raczej nie.. Tak samo to że podoba mi się muzyka od załogi Rysia nie znaczy że jestem materialistą i uważam się za szefa wszystkich szefów. Trzeba zrozumieć że to często jest nieprawdziwy wizerunek, swego rodzaju gra. Jest to dosyć kłopotliwe zagadnienie, ja uważam że jest TAK a nie inaczej.




Running Rebels


Grupa spod znaku Maybacha jak wiadomo to dosyć duże zgromadzenie, długo by wyliczać, w każdym razie nie każdy na tym składaku się pojawia, niektórzy udzielają się tylko w jednym utworze np. Stalley który nawinął świetną zwrotkę w "Running Rebels". Na okładce widnieją tylko cztery postacie i te persony grają na płycie pierwsze skrzypce. Meek Mill jest dla mnie sporym zaskoczeniem, szykuje się następna mainstreamowa gwiazda na poziomie, jego flow zamiata; Wale, który jest najrówniejszy ze wszystkich, nie zaczął rapować dzisiaj to wie każdy; Pill, dla mnie całkowita nowość, typowo południowy gracz, pochodzi z Atlanty więc nie ma co się dziwić jego southową stylówką, no i...


Big Boss Rick Ross


Zdecydowanie ma najgorsze skillsy z całego towarzystwa, pomimo tego że zrobił niezły progres, to wszystko jest nie ważne w momencie kiedy to on jest inicjatorem całego zgrupowania, kiedy to właśnie Oficer wyłowił tych wszystkich graczy z ciemnego mixtape'owego światka no name'ów, kiedy ma koncept na siebie, nawet jeśli to wszystko to tylko 'teatr'. Po co Ross ma nawijać wściekle jak ma od tego swoich żołnierzy. Ricky jest "cementem który spaja te różne postacie w jedność.


Fitted Cap, 600 Benz, Big Bank


Polecam każdemu tą kompilacje kto ma dystans do treści, bo jestem pewien że żaden z czytelników nie wozi się Benzem, nie ma milionów na koncie. Umówmy się, jeśli raper umie dobrze nawinąć o objętości swojego portfela to ja to łykam, jednak tutaj są słabe wersy ("I'm on my Gucci shit / Gucci Luciano bitch you know I'm Gucci Rich"), ewentualnie znajdziemy także średnie linijki, które nie zapadają w pamięć, zdecydowanie liryka nie jest wymagająca.


Bounce


Są cykające, ciężkie, syntetyczne, dudniące bangery ("By Any Means", "Big Bank", "Tupac Back"); bardziej zbliżone tradycji, zawierające jakiś sampel również bangery (moje ulubione "Pandemonium"); nieprzesłodzone o dziwo pościelówy ("That Way"), jest też numer z którym można jak to się mówić 'poczilować' ("Rise"); a wszystko na dobrym poziomie, nic nie kaleczy uszu. 


Tupac Back


Nie, tym razem Tupaca nie wskrzesili na potrzeby 'featuringów', i bardzo dobrze, ale jest Jadakiss, jest J. Cole, jest na prawdę zacnie pod względem gości. Refreny Jeremiha i Chestera Frencha zmiękczają płytę, Curren$y i CyHi potęgują luz w "Rise", French i Jada dają respekt w NY. Podsumowując żaden  gościnny gest nie jest zbędny, wszyscy goście w dobrej formie, jedynie J. Cole ciut niżej upadł swoją zwrotką.


By Any Means


Gdziekolwiek byś był wszędzie usłyszysz o tej ekipie, a jeśli nie o całej ekipie to na pewno o 'Grubasie', no chyba że zamieszkasz w jaskini jak Św. Iwan, ale tam też może się zdarzyć to że obok Twojej jaskini będą przechodzić chłopaki z kimś z MMG na komórce. A dzieje się tak dlatego że ich wali to co o nich myślisz, ze wszystkich sił ręczą że są bossami, do tego są aprobowani przez cały mainstream, no może oprócz Centa, wiadomo. Każdy z nich jest bezczelnie przebojowy, każdy z nich ma ogromną charyzmę, każdy istnieje w świadomości fanów rapu, odbierany gorzej lub lepiej w zależności od człowieka. Jeśli będziecie się starać Panowie i dostarczać mi hitów na poziomie tej kompilacji to ja będę tego słuchał.


Why Cry


"Selfmade Vol. 1" nie dostanie piąteczki dlatego że:
- to tylko kompilacja
- nie odkrywa przede mną niczego nowego
- liryka
- beaty są owszem dobre, ale nie rewelacyjne


4/5







czwartek, 19 kwietnia 2012

Piosenka Tygodnia: CunninLynguists - Hellfire






Dlaczego: Jutro chłopaki grają koncert w Krakowie! Jestem ciekaw jak smakuje ten duszny klimat beatów Kno na żywo, i czy Natti i Deacon są "Mistrzami Ceremonii". Załoga Soulquariana będzie, a Wy?!


niedziela, 15 kwietnia 2012

Piosenka Tygodnia: Charles Mingus - Boogie Stop Shuffle


Dlaczego: Jest pewien artysta który był swaggerem zanim A.$.A.P. Rocky ujrzał światło dzienne, mowa o tym grubasku na górze, absolutnemu gigantowi muzyki zwanej jazz. Jak słucham tego utworu mam wrażenie że to jest rap który przechodzi od walących w mordę panchline'ów po wyniosłe bragga które pokazuje gdzie jest Twoje miejsce. Jak kiedyś dorwę się do samplera to wytnę coś z tego utworu, słyszę przynajmniej trzy momenty które aż się proszą żeby być częścią jakiejś nowej kompozycji, i dziwie się że nikt tego jeszcze nie zrobił.Groove, ekspresja, skoki napięcia. 


wtorek, 3 kwietnia 2012

Piosenka Tygodnia: Bulgarian Voices - Angelite & Huun-Huur-Tu - Legend


Dlaczego: Nigdy nawet sobie nie wyobrażałem współpracy folkowych muzyków z Bułgarii i Tuwy. To połączenie podbiło moje serce bez większego trudu, znajduje tam wszystko to co najpiękniejsze w folku: psychodelie, mistycyzm, ślad pogańskich czasów; wyraz miłości, a może tęsknoty do krainy z której pochodzą muzycy; prostotę, która aż ściska za gardło, bo jest to muzyka autentyczna, która wynika z rdzennej kultury. Utwór "Legend" wg. mnie jest flagowym przykładem muzyki panującej na wspólnej płycie muzyków pod nazwą "Fly, Fly My Sadness". Utwór zaczyna się gardłowym niepokojącym rytmicznym, gardłowym śpiewem, a po chwili rozbrzmiewa krystalicznie czystym, przenikającym całe ciało chóralnym, ale nie nachalnym, lekkim, zmasowanym śpiewem, zwróćcie uwagę na to że w kawałku rola instrumentów muzycznych jest sprowadzona do minimum, dęty instrument klawiszowy(?) rozbrzmiewa tylko w jednym momencie, grając drugorzędną rolę, jest to przykład na to że ludzki głos jest najbardziej wszechstronnym instrumentem, można go wykorzystać na tysiące sposobów... Słuchając takiej muzyki wylatuje myślami przez okno gdzieś daleko, gdzieś gdzie kapitalizm jeszcze nie dotarł...

P.S. Kex, pozdrawiam Cię


wtorek, 6 marca 2012

Piosenka Tygodnia: Royce Da 5'9" - Dinner Time feat. Busta Rhymes


Dlaczego: Po prostu perfekcyjny kawałek, Royce jest mikrofonowym mordercą, jest horrorem słabych raperów, zjada ich na tytułowy obiad. Busta i 5'9" lecą jak oszalali na pięknym beacie niejakiego Quinceya Tonesa. Całość pulsuje jak serce maratończyka po przekroczeniu mety. Rzeź.

czwartek, 1 marca 2012

Piosenka Tygodnia: Stalley - Sound Of Silence


Dlaczego: Ostatnio powiem szczerze przeżywam muzyczny kryzys, nic mnie nie łechce, po prostu muzyka przepływa przez moją głowę nie powodując żadnych emocji... Stąd tytuł piosenki tygodnia. Artysta też nie jest przypadkowy, Stalley jest ostatnim wśród muzyków którymi się jarałem. Poza tym że jest przesympatycznym gościem (sprawdź to), to tworzy muzykę która mi bardzo odpowiada tj. zaangażowany dobry rap + luźne tłuste brzmienie zarezerwowane wcześniej tylko dla hustlerów z południa Stanów.

czwartek, 23 lutego 2012

Piosenka Tygodnia: Sientist VS King Midas Sound - U Dub (Part 2)





Dlaczego: Idę ulicą Słowackiego, jest ładne popołudnie, drugi dzień roztopów, obraz z moich oczu jest inny niż  na co dzień, zupełnie tak jakby jakiś hipster majstrował z kontrastem i jasnością, ale nie ważne jest plusowa temperatura, jest fajnie... W pewnym momencie zauważam wylot ulicy na rynek który jest na przeciwległym wzgórzu, promienie zachodzącego słońca cudnie przemykają pomiędzy kamienicami, odbijając się od okien dając przestrzeń i blask okolicy. Na niebie unoszą się różowo-pomarańczowe obłoki zupełnie jak radioaktywne resztki oparów po jakimś gwiezdnym burialu który najwidoczniej był dawno, strach i agonia już nie są wyczuwalne w powietrzu. Skręcam w uliczkę obok Klamotu, mijam jakichś typów, cieszę się, wiem dobrze że nie patrzą w tym momencie na świat tak jak ja. Pigal jest dziwnie pusty,  pojedyncze osóbki przemykają na drugim końcu placu śpiesząc się gdzieś, a przecież jest sobota. Pomimo tego że warunki pogodowe są dobre, biorąc pod uwagę że jeszcze kilka dni temu były ogromne mrozy, świat jest dziwnie smutny, czyżby jeszcze się nie otrząsnął z tego morderczego zimna? Kiedy przechodzę obok teatru do moich uszu dochodzą dźwięki muzyki z lat 30-tych, wesołe, swingujące, już wiadomo skąd brak żywej duszy na ulicy, wszyscy się bawią w środku. Przechodząc dalej przez plac Żwirki i Wigury mijam dwóch panów w mundurach, czuje dziwny niepokój, pomimo tego że jestem niewinny... 5 metrów dalej czuje ulgę, delektuje się światłami miasta, aż docieram do miejsca które wygląda jak ponura przełęcz, po środku tylko czerwona brama do piekła, biorę głęboki wdech, zmuszam mózg do większej bystrości, wchodzę...






*cały tekst jest tylko ilustracją do utworu i fikcją.

piątek, 10 lutego 2012

Piosenka Tygodnia: The Jamaicans - Ba Ba Boom


Dlaczego: W końcu przekonałem się w pełni do rocksteady, dzięki pierwszej płycie z kompilacji The Story of Jamaican Music- Tougher Than Tough (polecam gorąco!!!!!!!), na której są chyba najważniejsze single z proto reggae, jeden z nich to "Ba Ba Boom" zespołu The Jamaicans który w pełni oddaje istotę tej muzyki. Jeśli nie wiesz co to rocksteady czas nadrobić zaległości.






czwartek, 26 stycznia 2012

Piosenka Tygodnia: Burzum - Hvis Lyset Tar Oss


Dlaczego: Nie znam się na tego typu muzyce, jednak uderza w tym utworze atmosfera ciemnego tajemniczego norweskiego lasu i zamglonych fiordów zapomnianych i nawiedzonych przez pogańskie upiory. Udało mi się znaleźć angielskie tłumaczenie, okazało się że trafiłem z interpretacją numeru bez poznania słów:

A glade in the wood
Where the sun shines
Between the trees we are imprisoned
In this God's glade
It burns it scorches
When the light licks our flesh
Goes toward the sky a smoke
A cloud of our form
Prisoners of the burials
Tormented by God's goodness
No flame no hate
They were right we have come to Hell




czwartek, 19 stycznia 2012

Piosenka Tygodnia: Machine Head - Imperium


Dlaczego: Ten kawałek chodzi za mną od ponad tygodnia, często ostatnio gości w moich słuchawkach kiedy sune przez miasto. Forma i treść, treść i forma, oby dwa czynniki w tej muzyce mi odpowiadają, nie będę pisał rozprawek na temat liryki, jaka jest każdy widzi eeee.. słyszy, można by tu się rozwodzić że wokalista wykrzykuje że skończył życie zgodne z prawem, ale to już Wasz wybór czy się to podoba czy nie, mi się podoba, w tym świecie trzeba być wyrazistym żeby coś osiągnąć (powiedział największy komformista). Jeśli chodzi o muzykę to wstęp i rozwinięcie mnie niszczy, przejście z spokojnej gitarki do "napierdalania" jest majstersztykiem. Tak a propos to słyszałem już gdzieś podobne riffy, nie wiem czy to przypadek, follow up, czy małe rozmiary możliwości gitary, czy może wszystko na odwrót. 


poniedziałek, 9 stycznia 2012

RAP


Rap, muzyka tak bliska memu sercu, od niej wszystko się zaczęło, urzekła mnie indywidualnoscią formy, ekspresją, i licznymi koneksjami z inną muzyką...


HIP-HOP


Uważam że rap prezentujący kulturę hip-hop jest tylko jeden, ale cały czas mam w głowie dylemat czy g-funk, dirty south, albo jeszcze inne tego typu rapsy też mogą być hip-hopem? Czy występujące wrażliwe obserwacje u niektórych raperów reprezentujących te i inne tego typu nurty to część hip-hopu?


'Rap is something you do. Hip-Hop is something you live.' - KRS-One


Ten cytat mnie zbił z tropu całkowicie, bo jeśli raper który rymuje o robieniu pieniędzy i gangbangach naprawdę tym żyje? Czy wtedy można powiedzieć że reprezentuje moją ukochaną kulturę? Jesli obok hardych gangsterskich opowieści znajduje się miejsce na wrażliwą obserwacje i jakieś konstruktywne wnioski to można powiedzieć że to hip-hop? Przecież nawet KRS-One, albo ojciec chrzestny tej kultury: Africa Bambaataa mają za sobą uliczne życie... Tytuł pierwszego albumu KRS-One'a w ramach Boogie Down Productions brzmiał "Criminal Minded", dopiero śmierć Scott La Rocka (przyjaciela i mentora Krisa) zmieniła stan rzeczy, KRS zaczął postrzegać prawdziwą moc słów, zmienił agresywną treść na teksty typu "Stop The Violence". Czy tylko raperzy którzy doceniają wagę słów i ich treść jest zaangażowana w sprawy społecznego dobra można nazwać hip-hopem? Przecież to wszystko zaczynało się od radosnych rymowanek mających rozgrzać publiczność. Sam nie wiem, mam wielki mętlik w głowie spowodowany swoimi wątpliwościami... 


BEEF


Na prawdę nie przepadam za tym zjawiskiem, często szkaluję imię tej muzyki... Jak widzę w jaki sposób raperzy załatwiają konflikty między sobą aż mnie mdli, jak słyszę że TRU Life razem z ziomkami wpadli do studia Mobb Deepów z bronią z wyraźnym zamiarem zrobienia komuś krzywdy to nie chce mieć z tym nic wspólnego. To są już tylko gangsterskie porachunki, którym daleko do słowa 'beef'. Beef w hip-hopowym znaczeniu to bitwa polegająca na uderzaniu w siebie muzyką a nie bronią, to ćwiczenie które podwyższa umiejętności słowne. Niby czemu Common został uznany za wygranego w beefie z Westside Connection? Odpowiedź jest prosta, użył sensownych argumentów, a nie jak Ice Cube z chłopakami bluzgów z groźbami. Beef pomiędzy Kool Moe Dee a Busy Bee, był jednym z pierwszych (jesli nie pierwszym) beefem. Był czymś rewolucyjnym, można powiedzieć że Kool Moe Dee podwyżył poprzeczkę w rymowaniu, konstruując bardziej skomplikowane punchline'y uderzejącę w zabawiającego, w cukierkowy sposób publiczność popularnego w tym czasie Busy'ego. Tutaj nie mam wątpliwości, jeśli konflikt wychodzi poza ramy muzyki to wiem że to zło.


BEAT


Beaty na funkowych i soulowych samplach, to rapowy wymóg ortodoksów, ale dlaczego? To jest wynalazek hip-hopowy, ale na czym polega muzyka rap jeśli nie na postępie i różnorodności? Dlaczego beaty na syntezatorach, albo południowe ciężkie cykacze są często odrzucane? A co z Rootsami? Przecież oni mają żywe instrumenty, a to nie jest element kanonu, pomimo to jednak prezentują typowy rap, co z Zion I którzy nawijają na nowoczesnych beatach, a treściowo są typowo hip-hopowi? Nie mam wątpliwości że wszystkie rodzaje rapowych beatów mają swoją wartość. Szanuje tak samo Kanye Westa, Pete Rocka, czy też może Dj'a Quika, którzy robią skrajnie różne podkłady, dla skrajnie różnych raperów.


KONEKSJE


Często w sytuacjach kiedy gościnnie na płycie bangerowego południowca występuje jakiś trueschoolowy raper (albo na odwrót) zauważam negatywne komentarze, dlaczego? Bo rap jaki prezentują dani raperzy nie pasuje ci estetycznie, albo treściowo? Ja uwielbiam takie połączenia, uwielbiam zestawienie kilku różnych punktów widzenia, kilku różnych stylistyk. 



WIARYGODNOŚĆ

Rick Ross, najlepszy przykład niewiarygodnego rapera, chyba nic o czym rapuje nie jest prawdą, ale z drugiej strony czy Gravediggaz na prawdę chcą rozwalić komuś głowę? Poza tym czym są książki tak chętnie czytane przez Ciebie jak nie fikcją? Tak, ja wiem że istnieją wielbiciele tylko tekstów opartych na faktach, w rapie, gangsterskim, czy też tym "prawilnym" znajdziesz tego tak samo wiele. Pod względem treści rap jest niesamowicie obszerną muzyką, od opowieści o zgubionym portfelu w El Segundo, przez przechwałki o tym że się jest niebotycznym hustlerem, po numery wychwalające wyższy byt.

MUZYKA

Pierwotną rolą muzyki od zawsze jest rozrywka. To nie treść decyduje głównie o poziomie danego numeru, bo czym byłyby same słowa bez dźwięków ułożonych w jakimś określonym zamyśle? Typowo słownym medium są książki, i tego się trzymam, kiedy chce delektować się słowami czytam książki, co nie wyklucza dobrej liryki w muzyce, także w rapie (choćby Masta Ace). Nawet gdy poziom liryki jest niebotyczny, jeśli forma nie jest zadowalająca, albo te dwa pojęcia ze sobą nie współdziałają ze sobą to NIE SŁUCHAM. Znajdę wielu ludzi, nawet z mojego otoczenia którzy zarzucą muzyce rap że "to nie jest muzyka, tylko jakieś melodeklamacje pod rytmiczne podkłady", "ja wolę żywe instrumenty, a nie skopiowane skrawki muzyki, które na dodatek są kradzione, każdy tak potrafi". Ok, potrafisz tak? to zrób taki beat jak chociażby Madlib, nawet jeśli miałoby Tobie to zająć miesiąc to nie zrobisz tego nawet w połowie tak dobrze jak on w kilka godzin (tyle zajmuje mu robienie beatu, co za tym idzie poziom jego produkcji jest skrajnie różny). Wolisz żywe instrumenty tak? jesteś wielbicielem gitary? "Dźwięki robione przez maszyne" są przetworzoną muzyką zagraną przez człowieka, gitarę też tam znajdziesz . Tak btw. myślisz że wklepuje się dźwięk do maszyny, i reszta pracy jest już tak zautomatyzowana? Nie ma tak łatwo, sampler, syntezator, gramofon (czyli te Twoje maszyny) tak samo jak gitara są instrumentami muzycznymi czy tego chcesz czy nie. Druga sprawa, czy zdajesz sobie sprawę z tego jak wielką wiedzę muzyczną musi posiadać dobry beatmaker? i jak wiele czasu musi zabrać mu poznanie danej muzyki, zdobycie płyty? Następny zarzut pod adresem rapu to brak korzeni i odrębność od każdej innej muzyki, ten zarzut dziecinnie łatwo odbić... Mam trzy argumenty: 1. Kolaboracji między rapem a inną muzyką jest setki, z każdej sfery muzyki można coś znaleźć, rockowej, jazzowej, neo-soulowej, itd... 2. Rap nie wywodzi się znikąd, w prostej linii wyrósł z funku, a funk wyrósł z soulu, który wyrósł z muzyki gospel i rythm n' bluesa, itd.., a nie z getta geniuszu. Tak więc ma swoje zaplecze muzyczne i korzenie które dają tej muzyce potęgę i smak.. 3. Dzięki rapowi odkryłem inną muzykę, sample zaprowadziły mnie do kopalni niesamowitej muzyki, czy ktoś słyszał kiedyś o Erniem Hinesie, albo o Continent Number 6? mało kto, ja bym też nie wiedział co to, gdyby nie rapowe beaty.












Gdzieś przeczytałem że Lupe Fiasco popadł fanom swoją wypowiedzią że wychował się na zespole 8Ball & MJG, a nie na A Tribe Called Quest, co dla mnie jest żenujące. Tak jak powinno się oddzielać życie prywatne od życia służbowego, tak też powinno się oddzielać muzykę tworzoną od słuchanej. Rap jest mega różnorodną muzyką, i to jest piękne. Czy to jest Lil' Wayne, czy Foesum, czy może Q-Tip, propsuje wszystko, pod warunkiem że jest to na poziomie. Przykro mi że nie tylko muzyka ale cała kultura ma fałszywy wizerunek wykreowany przez telewizje i ludzi z zamkniętym umysłem. Jak dla mnie rap jest najbardziej progresywną muzyką od 30 lat. Gdzie wcześniej nastąpiła tak drastyczna ewolucja formy, gdzie treść jest wyrażana w tak bezpośredni sposób, gdzie forma jest tak indywidualna, w której muzyce? Mówię tu tylko o ostatnich 30-tu latach.