niedziela, 27 listopada 2011
jestem pod wrażeniem: Michael Jackson - Thriller
Spodziewałem się jakiegoś rozwodnionego słodkiego funkowego gówna, a zastałem banger na bangerze i soczysty groove, nawet pościelowe numery trzymają poziom, nie są mdłe z przedawkowania cukru, mają w sobie kawał dobrego funky-soul-popu. Podoba mi się koncept w jakim są ułożone utwory na płycie, trzy pierwsze numery są preludium dla następnych trzech które są gigantami muzyki tanecznej, wiadomo o czym mowa, "Thriller", "Beat It", "Billie Jean", to numery obok których nie da się przejść obojętnie. po tych trzech parkietowych szlagierach znów robi się spokojniej na trzy ostatnie numery, i tutaj już nie do końca mi się to podoba, bo jest to jak słuchanie w stanie nietrzeźwym "To już jest koniec, nie ma już nic..", oczywiście żeby nie było, są to jak najbardziej dobre kawałki, ale ja bym je wplótł między te soczyste bangery, hehe, chyba się zagalopowałem, nie wypada mi uczyć ś.p. Michaela jak układać tracki na płycie.. W każdym razie "Thriller" miażdży.
P.S. Jako samplowy ćpun, jak znajdę dźwięk na starszym krążku który znam z nowej produkcji, jaram się jak niebo na sylwestra. Zgadnijcie kto i w jakim numerze samplował to:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz