środa, 15 grudnia 2010

Co zrobiło na mnie duże wrażenie vol.2

Stan Getz – Focus (1961)


Jedna z lepszych płyt jazzowych jakich kiedykolwiek słyszałem. Lekarstwo na zimę, z tym albumem na słuchawkach przez uszy dostają się dźwięki ciepłe jak dodatkowa para rękawiczek, rozchodzą się po ciele jak herbata z rumem. Nie wiem jak nazywa się połączenie muzyki jazzowej z symfoniczną, może po prostu połączenie muzyki jazzowej z symfoniczną?.. Nie ważne, ważne jest to, że albumu słucha się wyśmienicie. Dźwięki saksofonu w „Her” zdają się układać w słowa wypowiadane czule przez usta pięknej kobiety (wow), kontrabas (tak mi się wydaję że to kontrabas) w „I’m Late, I’m Late” niczym wskazówki zegara odmierza nieubłagalny czas, dźwięki wydawane przez całą gromadę instrumentów w „Once Upon A Time” są tak przestrzenne, że oczyma mojej wyobraźni tworzą muzyczny krajobraz, barwniejszy niż tęcza. Stan Getz! Żałuje że wcześniej nie znałem tego kota.


Affinity – Selftitled (1970)

Udane połączenie jazzu i rocka, piękny kobiecy wokal, to właśnie sprawia że Affinity słucha się z dużą przyjemnością. Krążek ma atmosferę mroźnej nocy w dużym mieście, nawet jeśli odtwarzany jest w domu, czuje się jakbym spacerował w blasku latarń, zupełnie sam, wśród wszechobecnych płatków śniegu, spadających na ośnieżony, oświetlony przez stożek światła latarń, chodnik. Muzyka narzuca mi takie, a nie inne obrazy, pomimo tego ma w sobie dużo ciepła. Z resztą spytajcie Cioci youtube o o jeden z moich ulubionych numer ów „Night Flight” albo „Cocoanut Grove”, jestem pewien że jeśli nie skłoni was do zdobycia w jakiś sposób całego lp, to i tak się spodoba.


Marco Polo & Torae – Double Barrel (2009)

Chociaż to dzieło znałem już wcześniej, nigdy nie robiło na mnie dużego wrażenia. Dopiero teraz, w dobie nadzwyczajnej popularności różnej maści wacków, doceniam czym jest ta płyta, jest to powrót do brzmienia z lat 90-tych, prawdziwe boom bapowe, surowe brzmienie. Kiedy uszy zmęczone żałosną napinką mainstreamowców, bardzo dobrze włączyć sobie coś równie brudnego, i bezkompromisowego, tylko w lepszym o niebo stylu. Ponadto, obok Torae’a słyszymy na mikrofonie samych mistrzów takich jak Masta Ace’a, Seana P, Heltah-Skeltah, albo Guilty Simpsona, a w intro przemawia sam DJ Premier , „Ya heard? Dollar make sense, if dollar make sense, live the planet Earth and make your own planet like we do”



Lootpack – Sounpieces Da Antidote! (1999)

Czemu nie znałem tego wcześniej? O to jest pytanie. Najlepsze produkcje i zwrotki Madliba jakie słyszałem… Stara szkoła + odrobina szaleństwa spod znaku Stones Throw. Wstyd mi, po prostu wstyd, jak mogłem nie znać tak szokująco funkowej, soczystej płyty, która ma wszystko co powinien posiadać dobry hip-hopowy album, czyli logiczną, nieprzekombinowaną koncepcje, dobre beaty , polot, dobre teksty, skillsy na mikrofonie (z tym jest najgorzej). O ile Wildchild jest nienajgorszy, to Madlibowi wiele brakuje pod względem techniki rapowania, na szczęście uzupełnieniem są goście na wyższym levelu pod tym względem, tacy jak Tha Alkaholiks, Dilated Peoples, albo Medaphoar.

Z miejsca chciałbym podziękować Kołnierzykowi, bez Ciebie nadal bym nie znał Affinity i Stana. Hi5!

1 komentarz:

  1. Czesc chcialbym sie z toba skonatktowac ale nie wiem jak pisz na golden.lex@gmail.com
    dzieki i pozdro

    OdpowiedzUsuń