wtorek, 20 sierpnia 2013

Tygrys, Lew, Klapki



Czytając Klapki Kubota (#blog #podróże #backpackers:) #autostop), sprawdzałem sobie muzykę z krajów które akurat były opisywane, i przy epizodzie z Kambodżą zapoznałem się z zespołem Dengue Fever prezentującym popowe kambodżańskie granie w Los Angeles. Słuchając sobie kawałka Ethanopium od razu się zorientowałem że to był samplowane w As We Enter Nasa i Damiana Marley'a, nic bardziej mylnego.. Na szczęście nie musiałem pytać Damiana (który odpowiada za produkcje większości tracków na albumie), bo jest whosampled i wikipedia, które zgodnie powiedziały mi że sampel pochodzi z  
Yègellé Tezeta, muzyka i aranżera etiopskiego pochodzenia, ojca Ethio-jazzu- Mulatu Astatke, a Ethanopium, jest tylko coverem. 

Pisząc to chciałbym zaakcentować dwie rzeczy:
1. Jest to jeden z miliona przykładów jak szerokie muzyka ma powiązania, nawet pozornie nie związani ze sobą artyści, z odległych nurtów muzycznych, i z bardzo odległych sobie krajów mają ze sobą dużo wspólnego, świat muzyczny jest jak natura, w nim nic nie ginie.
2. Samplowanie to bardzo pożyteczny wynalazek który przemyca do uszu młodego słuchacza klasykę i niszę, o której nie miałby w innym wypadku pojęcia.





Idąc dalej chciałbym powiedzieć że nie mam pojęcia dlaczego album Distant Relatives został tak słabo oceniony, kiedy jest na prawdę dobry, muzycznie, spójny.. Może dlatego że muzycy znów ktoś walą wyświechtanymi tekstami typu Africa Must Wake Up, albo że do współpracy został zaproszony Lil' Wayne? Nie ważne dla mnie, brzmi to wszystko tak jak ma brzmieć, muzycznie jest bardzo przyzwoicie, żaden punkt nie odstępuje od reszty, wszystko trzyma się kupy i jest dla mnie trzynastoma numerami bezstresowej, aczkolwiek zaangażowanej muzyki. No i powiem nawet że ten twór w dyskografii Nasa wygląda na prawdę dobrze, bo niestety God's Son często dobiera sobie słabe beaty.Wiele razy już wspominałem o kreatywnym samplingu, i tutaj sobie przeczę kiedy mówię że to są dobre produkcje.ale w tym wypadku mi to w ogóle, ale w ogóle nie przeszkadza kiedy panowie na nich dają z siebie na prawdę dużo, dobrym przykładem jest Promised Land, który jest całkowitym zerżnięciem muzycznym Dennisa Browna, ale też jest wspaniałym przykładem jak dobrze nawijać na dubujących podkładach, tak więc grzech wybaczony.



Ethanopium teraz w moich oczach jak był wspaniałym numerem, tak po odkryciu że to cover, zmalał gwałtownie z takiego powodu, że mało w nim jakiejkolwiek interpretacji, po prostu jest prawie reprodukcją Yègellé Tezeta. W każdym razie nie do tego służy mi ten akapit aby umniejszyć tym muzykom, wręcz odwrotnie, każdy z Was po przesłuchaniu tych wszystkich wyżej wymienionych numerów na pewno nie sprawdzi nic od Dengue Fever, więc mam misję sprostowania ujmy którą sam zaserwowałem. Najlepszym sposobem na rehabilitację w Waszych oczach będzie mój ulubiony ich numer Tiger Phone Card, który Wam powie więcej niż tysiąc moich słów:


A co do Mulatu Astatke to właśnie dostałem kopa w swoją żyć żebym w końcu sprawdził coś od tego Typa, i właśnie to robię.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz