wtorek, 30 sierpnia 2011
Piosenka Tygodnia: Gil Scott-Heron - The Get Out Of The Ghetto Blues
Ponieważ: tak bluesowego Gila jeszcze nie słyszałem.Kawałek pochodzi z bardzo dobrej płyty "Free Will" z 1972 roku (tak swoją drogą nigdy nie słyszałem żeby jakiś jego album był przeciętny). Co tu dużo mówić, POLECAM!
piątek, 26 sierpnia 2011
My Props
The Dave Brubeck Quartet - Time Out (1959)
Siema nazywam się Dave Brubeck, razem ze swoimi ziomkami robię muzykę, cool jazz, tak to nazywacie? Tak wiem że nie jest to jazz powykręcany i działający na psychikę jak Mingusy i inne Coltrane'y, ale właśnie o to nam chodzi, chcemy tworzyć jazz przy którym można spalić jointa, odprężyć się, który nie będzie przeciążał dodatkowo mózgu, może wydaje Wam się to banalne, ale taka muzyka też jest potrzebna. Troche mnie denerwuje że ludzie znają właściwie tylko "Take Five", a co z resztą? Stworzyliśmy całą płytę, mówię Wam, sprawdźcie ją, gwarantuje że umili Wam upalne letnie popołudnia..
4,5/5
V.A. - Albanie Polyphonies Vocales Et Instrumentales (1988)
W te wakacje miałem szczęście podróżować autostopem po Bałkanach, celem była Albania, jednak dotrzeć się tam nie udało ze względu na czas i pieniądze, widzieliśmy tylko wierzchołki albańskich gór z czarnogórskiej miejscowości Plav, góry te były wiecznie zamglone, przesiąknięte tajemnicą tak samo jak ta muzyka. Niepowodzenie i tak nas nie zniechęciło, wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej zafascynowaliśmy się najbiedniejszym krajem Europy. Najbardziej surowym i interesującym rodzajem ich muzyki ludowej są polifonie, czyli pojedynczy wznoszący się śpiew na tle chóru, bez żadnych instrumentów. Polifonie mają w sobie niesamowitą magię. Nie byłem w Albanii, ale widziałem wiele zdjęć, muzyka oddaje atmosferę tych miejsc stuprocentowo. Na krążku są także numery w których występują instrumenty muzyczne, najczęściej jest to klarnet. Muzykę albańską prezentują tu chóry które pochodzą z kilku ważnych dla muzyki i państwowości miast: Permet, Wlora, Tosk, Gjirokaster. Mi osobiście najbardziej odpowiada to co zaprezentował chór z Gjirokaster, "May You Live As Long As This Earth" doprowadza mnie do uniesienia. Polecam całym sercem tą składankę. Do zobaczenia Albanio!
4,5/5
przykład polifonii, niestety nie znalazłem żadnej która by dorównywała tym ze składanki
KRS-One - Kristyles (2003)
To jest HIP-HOP, co z tego że Kris się powtarza jeśli lirycznie jest zawsze dobry, a flow nigdy nie słabnie.. Jedynymi minusami na płycie są goście których mogłoby w sumie nie być, i pojedyncze beaty. Na zachęte polecam numer "9 Elements" w którym KRS jak sama nazwa mówi wymienia 9 nie 5, elementów kultury hip-hopowej, oraz prostuje błędne myślenie większości ludzi na temat pojęcia.
4/5
Goran Bregović - Music Inspired And Taken From Underground (1995)
Muzyka filmowa ma to do siebie że jej funkcją jest dodawanie walorów dźwiękowych dopasowana do ruchomego obrazu, tak więc muzyka Gorana broni się bardzo dobrze w połączeniu z bardzo dobrym "Underground", jednak bez filmu, jako tracki ułożone w longplay już tak dobra nie jest. Jednak walorów muzycznych odmówić broń Boże nie można. Bałkańska muzyka, jest sama w sobie niepowtarzalna, nigdzie nie widziałem wcześniej takiej różnorodności i znaczenia instrumentów dętych jak w tej muzyce właśnie. Na duży plus: "Sheva" (dęciaki, rytm, ekspresja) "Ausencia" (kubański akcent w postaci Cesarii Evory,), "Mesecina - Moonlight" (ten numer oddaje w stu procentach duszę filmu, nie umiem inaczej tego postrzec, dęciaki!(2)), "Ya Ya (Ringe Ringe Raja)" (rytm, wielowymiarowość w dźwiękach, dla mnie jedyny utwór na krążku który jest w stu procentach rozrywkowy, i jest w nim wyczuwalny jakiś humor), "Kalasnijikov" (to raczej każdy zna, banger, dęciaki!(3)), reszta po prostu na plus. Zamiast płyty polecam film.
3/5
Howlin' Wolf - Howlin' Wolf (1962)
Druga z legendarnych kompilacji z lat 60-tych, według mnie lepsza. "Moanin' In The Moonlight" miało jeden wielki plus, a mianowicie "I Asked For Water (She Gave Me Gasoline)" który jest najlepszym numerem bluesowym jaki kiedykolwiek słyszałem, ale jako całość nie jest tak dobrze i płynnie złożona jak "HW". Bohater tekstu nie na darmo nazywa się Howlin' Wolf, wyje niemiłosiernie (tutaj jest to plusem), umie przejść umiejętnie z niskiego tonu na bardzo wysoki, przy czym robi to z wielką pasją. Nie warto nie znać takich numerów jak "Spoonfull", "The Red Rooster" (tego akurat nie znać po prostu nie wypada), albo "You'll Be Mine"
5/5
Raps A.D. 2011 Vol.2
Miałem napisać za kilka miesięcy o następnych płytach rapowych z tego roku, ale zwyczajnie NIE CHCE MI SIĘ ICH SŁUCHAĆ, chociaż nie, jest taka jedna płyta którą sprawdziłem, nad którą wielu ludzi się spuszcza jakby był to drugi "Illmatic" albo "The Chronic", chociaż nie, lepszym porównaniem byłoby "Black Album" albo "My Beautiful Dark Twisted Fantasy", teraz wiecie o czym mówię? The Throne - "Watch the Throne", wiadomo.
Mój werdykt:
2,5/5
To mnie wcale nie skłania do słuchania nowych płyt, błagam niech ktoś wstrząśnie tą sceną.
Tym razem znów Kanye dowodził armią beatmakerów wśród których wyróżniają się Q-Tip, RZA, The Neptunes, Swizz Beatz, 88-Keys, oraz Mike Dean. Tym razem jednak pomimo pokaźnej obsady przymiotnikiem "epicki" tej płyty określić nie umiem. Nie ma na albumie monumentalizmu kompozycji jak w "MBDTF", nie ma tak swobodnego i potężnego rapowania jak w "BA". Duet Yeezy - Hova żeby nie było, odpowiada mi, i to bardzo, ale uważam że potencjał tych wybitnych postaci nie został wykorzystany w stu procentach. Mogło być wybitnie jest tylko dobrze. "No Church In The Wild" to niezły wejście, Jay-Z świetna zwrotka, propsy, musiałbym tu zacytować ją całą, więc po prostu odsyłam do lyricsów, albo do numeru, jednak muzycznie jest to jakies takie miałkie. W numerze "Lift Off" nie dość że dla mnie osobiście beat jest przykładem tego czego nie lubię u Westa, to jeszcze refren który jest wokalnym popisem Beyonce zagłusza głównyh bohaterów płyty. "Who Gon Stop Me", bardzo fajnie zarapowany numer, podoba mi się w swojej konwencji, Jay-Z pokazuje tu klasę, tylko co z tego jeśli beat jest rap prowizorką typu "Can't Touch This" MC Hammera, albo "Stronger" Kanyego, czyli po prostu zapętlony WIELKI kawałek w tym wypadku numeru "I Can't Stop" Flux Pavillion. "Welcome To The Jungle" jest nie najgorszym numerem, podkład Swizz Beatza jest znośny, panowie na mikrofonach elegancko dają radę, jednak jest defekt, zawsze mnie denerwuje kiedy Swizz dopowiada coś swoim zamulonym głosem, a szczególnie jak sobie upodoba jakąś frazę i męczy ją w kółko(no chyba ze jest to "Fancy" Drake'a). Następny numer który mam chęć ominąć to przesłodzony "Made In America" z pedalskim refrenem i bananowym pizgającym beatem. "Otis", chyba jeden z najlepszych numerów na krążku, który i tak nie jest rewelacyjny, fajnie że tempo się zmienia, fajnie że Jay i Kanye pokazują co potrafią na mikrofonie, tak nawiasem mówiąc fajnie że teledysk jest pomysłowy (choć raz nie chwalą się nowiutkim Bentleyem, tylko pociętym Bentleyem), fajnie że zsamplowane urywki wokalu Otisa Reddinga z tego numeru są ułożone w logiczną całość, fajnie że w ten sposób oddają cześć mistrzowi, i przypominają że ktoś taki istniał, ale nie fajnie ze na dłuższą mete to brzmi jak to napisał jeden z użytkowników rateyourmusic.com, uwaga, cytuje: "EAT A DICK OTIS REDDING (kanye west mix)". "Why I Love You", do tego numeru nie mam absolutnie nic, całkiem niezły beat, całkiem niezły refren Mr. Hudsona, nawet ten chipmunk efekt nie przeszkadza. Reszta jest mi absolutnie obojętna, ani źle ani dobrze. Oho! Zapomniałbym całkowicie o "That's my Bitch", to też jest świetny numer z oldschoolowym powiewem, za beat odpowiedzialny jest Q-Tip który się popisał pod tym względem.
Podsumowując, nie ma złudzeń, The Throne rządzą pomimo tego że ich najnowsze dzieło nie wnosi zbytnio nic do ich dyskografii. Troche brakowało, jednak jestem pewien że ten duet jeszcze wiele namiesza. "Watch The Throne" dla mnie nie jest niczym specjalnym, i myślę że ten projekt żeruje trochę na fejmie który został nabyty dużo wcześniej w prywatnych dyskografiach jaśnie wielmożnych, nic dziwnego w tym nie ma tak nawiasem mówiąc, sama świadomość że to w końcu Kanye west i Jay-Z ekscytuje nie lada. I'm watching the throne but throne is empty.
Podsumowując, nie ma złudzeń, The Throne rządzą pomimo tego że ich najnowsze dzieło nie wnosi zbytnio nic do ich dyskografii. Troche brakowało, jednak jestem pewien że ten duet jeszcze wiele namiesza. "Watch The Throne" dla mnie nie jest niczym specjalnym, i myślę że ten projekt żeruje trochę na fejmie który został nabyty dużo wcześniej w prywatnych dyskografiach jaśnie wielmożnych, nic dziwnego w tym nie ma tak nawiasem mówiąc, sama świadomość że to w końcu Kanye west i Jay-Z ekscytuje nie lada. I'm watching the throne but throne is empty.
Mój werdykt:
2,5/5
To mnie wcale nie skłania do słuchania nowych płyt, błagam niech ktoś wstrząśnie tą sceną.
Subskrybuj:
Posty (Atom)