1. Chuuh feat. J. Prince
2. Trillionaire feat. T-Pain
3. Just Like That feat. Young Jeezy
4. Put It Down feat. Drake
5. Right Now feat. Pimp C, 2Pac, Trey Songz
6. That's A Song
7. Countin' Money All Day feat. Yo Gotti & Gucci Mane
8. Speak Easy feat. Twista & Cedric The Entertainer
9. Lights, Camera, Action
10. I Git Down For Mine
11. Snow Money
12. Ridin' Slow feat. Slim Thug & Play N Skillz
13. Let Em' Know
14. Listen
15. All A Dream feat. LeToya Lucket
16. It's Been A Pleasure feat. Drake
17. Gladiator feat. Truck Buck
18. Sext Me feat. Just Britanny, Candi Redd, Surreal, Troublesum & RawLT
19. Real Live feat. The Gator & GLC
20. Git In feat. Big Capp & Young Money Moe
Flow które wgniata kiepskich MC's w podłoge, szacunek i respekt wśród raperów niezależnie od wybrzeża i stylu, współpracował z tak różnymi artystami jak np. Rick Ross i Talib Kweli, dwudziestoletni staż na scenie, bezkompromisowość, to właśnie Bun B, jeden z najlepszych raperów na scenie. W tym roku wydany został trzeci solowy album, a mianowicie „Trill O.G.”, względem niego miałem bardzo duże oczekiwania po dwóch poprzednich dziełach Buna. Czy płyta sprostała wymaganiom?
Otwierającym krążek numerem jest „Chuuh”, czyli przysłowiowe „wejście z buta”, podnosi emocje, jednak kiedy słyszymy „Trillionaire” z T-Painem entuzjazm szybko opada, i tak jest już do końca z nielicznymi wyjątkowymi momentami. Nawet nie chodzi o to że album jest kiepski, jest dobry! Jeśli dla was będzie to pierwsze zetknięcie z Bunem, i jeśli podoba wam się mainstream z południa Stanów, obok tego dzieła na pewno nie przejdziecie obojętnie. Po wielu kultowych krążkach z Pimpem C jako UGK, oraz dwóch kapitalnych solówkach, poprzeczka została zawieszona wysoko, niestety Bun B jej nie przeskoczył.
B jak zwykle w formie, flow ponad przeciętne, mocne rymy, tylko beaty mógłby sobie chłopak staranniej dobierać... Ja nie mam nic przeciwko południowym podkładom, ale bezpłciowe „Snow Money”, albo „All A Dream” to dla mnie jedna wielka prowizorka. Jednak na albumie są także perełki typu „Speak Easy” niejakiego Big E, albo „Let Em' Know” Premiera (a jakże).
Od początku było wiadomo że gości będzie dużo, w końcu współpraca w rapie jest wpisana od początku, a Bun ma z kim współpracować. Tym razem goście są trochę inni, brakuje takich graczy jak Lil' Keke, T.I., albo Z-Ro, za to godnie ich zastępują Drake (to nie żart), Twista, albo zawsze świetnie brzmiący z Bun'em Slim Thug. Innym z najbardziej niespodziewanych gości na płycie jest wywołany z martwych po raz kolejny 2Pac, tym razem na szczęście nie przewróci się w grobie słysząc „Right Now”. Żaden z gości nie ma lepszej techniki rapowania, żaden nie zjada gospodarza, wiadomo kto jest panem i władcą na albumie. Album jest dla mnie tak czy siak płytą roku. nie dlatego że jest niesamowity, lecz dlatego że bardzo długo na niego czekałem, oraz dlatego że pochłonął bardzo dużo mojej uwagi i czasu.
Płyta w prestiżowym magazynie Source dostało pięć mikrofonów, co uznaje za przesdę. Pomimo tego że dzieło nie zadowoliło mnie do końca, „Trill O.G.” nie raz jeszcze zagości w moich słuchawkach, jak wszystko w czym swój udział miał Bun B.
Mój werdykt: 6,5/10